Wędruję. Poszukuję. Odkrywam.
Bawię się słowami, jak gdyby używanie ich nie niosło za sobą żadnych konsekwencji, jakby to zupełnie nic nie kosztowało, a przecież to gówno prawda!
Kreujemy się na gwiazdy. Zapominamy, że spłoniemy szybciej, niż ktokolwiek dojrzy nasze światło.
Dbamy o higienę relacji z innymi ludźmi. Po kiego chuja ja się grzecznie pytam.
Tworzymy własny świat, na własne jebane wyobrażenie, tylko po to, żeby jakiś patafian z dyplomem jakiejś podrzędnej uczelni, powiedział nam, że jesteśmy tak na prawdę chuja warci, że nie nadajemy się do "współżycia" w tym środowisku, że odstajemy, że trzeba nas zamknąć.
Ja się pytam, jakim kurwa jego zajebana mać prawem?!
Czy to nie my decydujemy o tym co "normalne", a co nie? Czy to nie my jesteśmy "PANAMI SWOJEGO LOSU"? Szukamy czegoś, tak na prawdę nie mając bladego pojęcia czego. Nawet nie wiemy, jak to wygląda, z czym to się "je" i czy będzie nam to w ogóle potrzebne.
Boimy się żyć, oddychać, zatracić w chwili. No bo przecież jakiś inny "popierdoleniec" powie nam, że jesteśmy "popierdoleni".
To co dzieje się dookoła mnie, wywołuje we mnie tak silną frustrację, irytację i pogardę dla ludzkości, że aż mi się krew w żyłach gotuje.
Rozszczepmy nasze dusze. Potnijmy nasze ciała.
Wędrujmy. Poszukujmy. Odkrywajmy.
Dokładnie znam to uczucie... Ludzie myślą, że to życie jest do dupy, ale prawda jest taka, że to właśnie oni budują taki a nie inny świat, w którym (chcemy czy nie) musimy żyć. Gonimy do destrukcji, a Ci wrażliwsi mają po prostu bardziej przejebane, bo potrafią obserwować to, co się dzieje wokół nich.
OdpowiedzUsuń