środa, 11 czerwca 2014

First crime



Otulony kocem wspomnień, spoglądam przez okno. Wędrujące dusze śpiących dookoła ludzi, wypełniają puste już drogi i ulice. Tańczą, w towarzystwie świetlnych ogników. Zerkają na mnie ukradkiem, tak, jakby bały się tego, że je widzę. Jakby bały się tego co mogę zrobić.
Krążę myślami bez celu. Poszukuję siebie, nie znając drogi, ani mapy.
Bawię się swoim życiem, jakby było za darmo.
Bawię się ludźmi, jakby byli na zawsze.
Bawię się.
Bawię.
Może w końcu pora dojrzeć? Dorosnąć?
Może w końcu czas popełnić pierwszą zbrodnię. Zabić to płaczące, skulone, samotne dziecko we mnie?
Może w końcu czas zacząć doceniać ludzi, swoje życie, to co mam?
Może...?
Wyciągam zatem tępy nóż z szuflady. Delikatnie nacinam naskórek na moim lewym przedramieniu. Krew sączy się delikatnym strumieniem. Wbijam nóż głębiej, ponawiając czynność kilkukrotnie.
Od żył odcinam dziecięce zabawki. Z mięśni wypruwam resztki pluszu. Wrzucam je do ognia, by odeszły razem z dymem.
Czeka mnie jeszcze usunięcie tegoż dziecka z mego serca.
Zastanawia mnie, czy nie wykrwawię się z tęsknoty za nim.
W końcu jesteśmy ze sobą od zawsze.
Może... na zawsze?

Inspiration

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz