poniedziałek, 23 czerwca 2014

Beautiful disaster




Kreślimy na mapach naszego życia pewne ścieżki. 
Odkrywamy skrzyżowania. Setki skrzyżowań. 
Na każdym z nich spotykamy kogoś. Jakąś istotę. Cudowną, bądź okropną.
Musimy podjąć decyzję. Czy zabierzemy tego kogoś w podróż razem z nami, czy tego kogoś opuścimy.
Czasem, wyjątkowo rzadko, zdarza się, że ktoś kogo zabraliśmy ze sobą, w pewnym sensie, przez nas opuszczony, zostaje w zasięgu wzroku, dotyku, słuchu. 
Uczysz się tego kogoś na nowo. Zapalasz świeczki uczuć. Odbudowujesz to co było niegdyś jakby utracone. Pozwalasz sobie czuć. Jesteś cały w strachu. Oblany potem przerażenia, nie wiesz, na co sobie możesz pozwolić, gdzie leży granica, co jest jeszcze taktowne, a co już nie. 
Przypominasz sobie, że czujesz. Odczuwasz. Chociaż miało tego w Tobie już nie być. 
Zaczynasz tęsknić. Za rytmem oddechu, za objęciem w nocy, za obecnością.
Wydaje Ci się to dziwne. A jednak. 
Jednak potrafisz wykrzesać z siebie to, co próbowałeś ujarzmić.
Czujesz się nagi. 
Obdarty ze wszystkich tajemnic.
Boisz się. Boisz się popełnić błąd, jak gdyby najmniejsza omyłka miała przekreślić Twoje szanse na szczęście. Boisz się zaryzykować. Rzucić w wir uczuć, emocji, uniesień. Boisz się, bo może boleć. A przecież ból emocjonalny jest czymś, z czym nie umiesz walczyć.
Może jednak warto zaryzykować? Dać się obedrzeć ze skóry? Zostać nagim, bez tajemnic? Czuć? Odczuwać? Tęsknić? Kochać? Śmiać się? Płakać? Wspierać? Obarczać? Być?
Może...?

wtorek, 17 czerwca 2014

Strength




Nazywamy siebie "szmatami", "kurwami", "nieudacznikami", "życiowymi ofiarami".
Topimy się w oceanie oczekiwań. Gonimy za perfekcją. Ideałem. 
Zmieniamy siebie, "naszą" rzeczywistość, ludzi dookoła nas, byleby spełnić warunki "społeczeństwa". Tak. Tego samego "społeczeństwa", które w między czasie zmieniamy. 
Czyż to nie jest dziwne? Wręcz ironiczne? 
Próbujemy dostosować kogoś/coś (niepotrzebne skreślić) do wymagań rzeczywistości, która chce zmienić nas.
Zatem moje pytanie brzmi. Jaki jest w tym sens?
Czy chodzi o to, że ktoś ma na nas zarabiać? Czy może my mamy zarabiać na kimś innym? 
Czy może mamy całe życie się męczyć z "normami", które próbujemy zmienić? Bezcelowo?
Mimo wszelkich prób i starań, nasze życie (a przez to i "naszego społeczeństwa") jest wciąż do dupy - mówiąc kolokwialnie. Spinamy się przed wszystkim i wszystkimi. Staramy się osiągnąć więcej, niż teoretycznie jesteśmy w stanie, byleby dogodzić "innym". 
Ja się pytam po co?! 
Cała ta sztuczność, tworzenie schematów, które istnieją tylko w naszej wyobraźni. 
To wszystko prowadzi nas do emocjonalnej degrengolady. W pewnym momencie zaczynamy zapominać, jaki był cel tego wszystkiego, przez co stajemy się co raz bardziej sfrustrowani. Zaczynamy palić mosty (bo przecież "tamci" nas nie rozumieją, więc nie są nam potrzebni), burzymy nasze długoletnie relacje (bo przecież do niego/niej nie dociera co się mówi, czy o co się prosi, więc ja się szarpać nie będę), niszczymy (tak naprawdę) wszystko to, co do tej pory osiągnęliśmy, zbudowaliśmy, wykreowaliśmy. Nawet jeśli było to tylko efektem działania tych sztucznych schematów, było to nasze. NASZE WŁASNE. 
W całej tej polityce życiowej "Ja Tobie Coś, Ty Mnie Coś", zapominamy o tym, że cechą ludzką jest bycie egoistycznym. 
Zabawmy się z samym sobą. Pozmieniajmy siebie tak, żeby to nam było z nami samymi dobrze. Zapomnijmy na chwilę o reszcie społeczeństwa.
Pamiętaj tylko, Drogi Czytelniku, że podróż w krainę "Egoizmu" może okazać się biletem w jedną stronę.

Inspiration

piątek, 13 czerwca 2014

Street of the waterfalls



Biegniemy przez życie. Pędzimy, poszukując jego sensu. Mijamy obce twarze, w często nieobcych miejscach. Poznajemy, uczymy, zapominamy. Schemat ten często powtarzamy, tracąc przez to ten jakże cenny czas.
Ostatnio spacerując przez miasto, zanurzyłem się w otchłani dźwięków wydobywających się z moich słuchawek. Nie słuchałem uważnie utworu. Melodia, sama w sobie, sprawiła, że czas zwolnił tętno. Wiatr, który smagał kurczowo trzymające się gałęzi liście, zaczął być jakby bardziej delikatny. Auta pędzące niczym mrówki w mrowisku, zdawały się jakby wolniejsze. Ludzie, którzy dotychczas wydawali mi się obcy, sprawiali wrażenie bliskich przyjaciół.
Zacząłem się wtedy zastanawiać. Dlaczego tak pędzimy? Dlaczego nie doceniamy tych prostych chwil? Dlaczego nie doceniamy prostych gestów? Dlaczego jesteśmy dla siebie oschli? Dlaczego...?
Wszyscy dookoła wmawiają nam, że mamy mało czasu, że musimy się spieszyć, że chwila jest ulotna.
Moim zdaniem powinniśmy zwolnić. Zwolnić tętno naszego życia. Wyrównać je. Wyciszyć.
Zacznijmy żyć, a nie przeżywać. Zacznijmy dostrzegać delikatność, zmysłowość, ulotność, piękno chwili.
To właśnie to w naszym życiu jest najpiękniejsze. Chwile. Te proste i skomplikowane. Te obce i te znane.
Każda z nich jest tak samo wyjątkowa. Nie ignorujmy ich, zacznijmy się nimi cieszyć i podziwiać.
Zacznijmy żyć.

środa, 11 czerwca 2014

First crime



Otulony kocem wspomnień, spoglądam przez okno. Wędrujące dusze śpiących dookoła ludzi, wypełniają puste już drogi i ulice. Tańczą, w towarzystwie świetlnych ogników. Zerkają na mnie ukradkiem, tak, jakby bały się tego, że je widzę. Jakby bały się tego co mogę zrobić.
Krążę myślami bez celu. Poszukuję siebie, nie znając drogi, ani mapy.
Bawię się swoim życiem, jakby było za darmo.
Bawię się ludźmi, jakby byli na zawsze.
Bawię się.
Bawię.
Może w końcu pora dojrzeć? Dorosnąć?
Może w końcu czas popełnić pierwszą zbrodnię. Zabić to płaczące, skulone, samotne dziecko we mnie?
Może w końcu czas zacząć doceniać ludzi, swoje życie, to co mam?
Może...?
Wyciągam zatem tępy nóż z szuflady. Delikatnie nacinam naskórek na moim lewym przedramieniu. Krew sączy się delikatnym strumieniem. Wbijam nóż głębiej, ponawiając czynność kilkukrotnie.
Od żył odcinam dziecięce zabawki. Z mięśni wypruwam resztki pluszu. Wrzucam je do ognia, by odeszły razem z dymem.
Czeka mnie jeszcze usunięcie tegoż dziecka z mego serca.
Zastanawia mnie, czy nie wykrwawię się z tęsknoty za nim.
W końcu jesteśmy ze sobą od zawsze.
Może... na zawsze?

Inspiration

czwartek, 5 czerwca 2014

Just a fool



Tańczę szalonego walca.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Stąpam delikatnie na palcach, byleby nie nastąpić na delikatne stopy idące takt w takt za moimi.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Szeptem, półsłówkami, rozbieram Cię ze wstydu.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Wzrokiem upijam Twe zmysły.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Pozwalam nam wierzyć, że to przetrwa.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Składam obietnice, których nie mamy zamiaru dotrzymać.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Bawię się Twoim ciałem, jakby było moją własnością.
Wiruję. Kręcę. Obracam.
Gdy melodia cichnie, uświadamiam sobie, a właściwie nam, że ten taniec nie powinien nigdy mieć miejsca.
Staję. Upadam. Wyginam.
Oddycham.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Nicest thing


Dotykiem, szeptem, pocałunkiem, smakiem, zapachem, oddechem.
Odkrywamy siebie.
Badamy.
Ignorujemy. Kochamy. Nienawidzimy. Troszczymy się. Uciekamy. Bronimy.
Budujemy dom, rodzinę, nasze małe społeczeństwo.
Szukamy własnego "ja" w innym człowieku.
Kradniemy czas.
Oszukujemy rozum i myśli.
Zakładamy na nos różowe okulary. Idealizujemy. Odplamiamy. Sklejamy. Naprawiamy.
Kreujemy. Tworzymy. 
Niszczymy. Palimy. Burzymy. Ranimy. Zabijamy.
Wracamy.
Chociaż nie wiadomo po co.
Nie widząc sensu.
Uzależniamy. Kierujemy na odwyk. Uzależniamy. Kierujemy na odwyk.................
Dotykiem, szeptem, pocałunkiem, smakiem, zapachem, oddechem.
Oduczamy nawyków. Udoskonalamy. Ewoluujemy. Zmieniamy się.
Zatracamy część własnego "ja", by móc tworzyć nowe.
Dotykiem. Szeptem. Pocałunkiem. Smakiem. Zapachem. Oddechem.
Pierwsza miłość, nigdy nie zapomniana. Nigdy nie spełniona. Nigdy nie do końca zniszczona.
Dotykiem. Szeptem. Pocałunkiem. Smakiem. Zapachem. Oddechem.
Najpiękniejszą rzeczą na świecie.